dwóch "beztalenci" w pierwszoplanowych rolach na tym samym planie filmowy.
No dokładnie. Taki poważny temat uchodźców i ofiar wojny ujęcty (dla zachęty?!) w ramy gównianego bo sztampowego romansidła, fuj.
Z tym "romansidłem" to akurat prawda, ale i Angelina i Clive są bardzo dobrymi aktorami.
Romansidło? Kolorowo to oni nie mieli. Nawet jedno z nich wyleciało w powietrze na koniec, więc ja użyłabym słowa dramat zamiast romansidło, bo to ostatnie jest bardzo pejoratywne, a film nie zasługuje na taką krytykę. Pokazuje jak życie może być zasrane. A zarówno Clive Owen jak i Angelina Jolie zagrali bardzo dobrze, oczywiście.