Film patetyczny, rozdmuchany i niedopracowany. Sceny "na misjach" pozbawione realizmu. Odnosi się wrażenie, że główna bohaterka jest w jakimś kokonie i nie może stać się jej żadna krzywda. Podczas jej podróży widz wcale nie obawia się o jej bezpieczeństwo, a to, moim zdaniem ogromny błąd. Nie odczuwa się napięcia i emocji, a jedynie próby wywołania ich przedstawiając wydarzenia, które mają być niebezpieczne. Podróż do Czeczeni absolutnie niedorzeczna, a naiwność i głupota bohaterki, która ufnie udaje się nie-wiadomo-z-kim na poszukiwanie porwanego nie-wiadomo-gdzie ukochanego bez przygotowania, bez planu i bez sensu. To, jak dla bohaterki to się zakończyło, wcale nie zmienia mojego zdania, że w filmie pokazano rolę pracowników ONZ jako nieprzygotowanych i naiwnych ludzi. Potencjał aktorski i doświadczenie życiowe Jolie niewykorzystane zupełnie. Clive Owen do przyjęcia. Prawdziwsze emocjonalnie były "Hotel Ruanda", "Shooting dogs" czy nawet "Blood Diamond"