Chciałem coś napisać ale z powodu straconego czasu do głowy przychodzą mi same przekleństwa. W tym filmie nie ma nic sensownego poza Jamie Lee Curtis. Gliniarze są durniami, nie istnieją procedury, nie ma prokuratorów, a przed pyskatymi adwokatami tchórzliwi policjanci srają w gacie. Nie ma przesłuchań ani zatrzymań, a rozprawy odbywają się na miejscu przestępstwa, gdzie adwokat przesłuchuje policjanta, a morderca zostaje oczyszczony z zarzutów. Nowym Jorkiem rządzą psychopaci i ich wszechmocni adwokaci, a policja w swojej bezradności szuka winnych we własnych szeregach. Zresztą już sam początek jest durny - dochodzi do zastrzelenia bandziora, a policjantka nie zabezpiecza jego broni, nie zatrzymuje świadków zdarzenia, pacjent zabiera klamkę i sobie wychodzi a koledzy sugerują policjantce, że może to był nóż a nie kopyto i od razu ją zawieszają. No taka amatorszczyzna to by się nawet polskiej policji nie zdarzyła, a podobno tych w NYPD nieźle szkolą. Rzygu rzyg, rzygu rzyg. Odradzam!